Miała na sobie biały top, ciemne rurki, siwą wiosenną kurtkę i pomarańczowe buty. Spodobał mi się wygląd dziewczyny. Szczególnie jej buty pochodzące od D&G. Mandy wyglądała bardzo ładnie.
- Robię sobie płatki z mlekiem. Chcesz też? - zapytała wskazując na karton mleka.
- Nie, dzięki. Zrobię sobie tosty. - powiedziałam po czym zaczęłam wyciągać potrzebne składniki.
Zjadłam pożywne śniadanie i wróciłam do swojego pokoju po torebkę. Spakowałam do niej jeszcze telefon i kilka potrzebnych kosmetyków, po czym zeszłam na dół. Mandy również była już gotowa. Wyszłyśmy z domu, zamknęłyśmy dokładnie mieszkanie i poszłyśmy do samochodu.
- Mam ochotę na kawę. Co Ty na to, żebyśmy pojechały do Starbucksa? - zapytałam, kiedy już jechałyśmy moim samochodem.
- Jasne, a możemy zajechać też do Milkshake City? Kupiłabym sobie shake.
- Po drodze podjedziemy.
Spełniłam prośbę przyjaciółki i wysadziłam ją przy kawiarni. Kiedy otrzymała już swój napój pojechałyśmy po moją upragnioną kawę. Miałam na nią ogromną ochotę. W domu nie zdążyłam jej wypić, a ze Starbucksa smakuje najlepiej. Złożyłam pośpiesznie zamówienie, odebrałam napój i ruszyłyśmy do szkoły. Obawiałam się reakcji uczniów na nowy styl Mandy. Dziewczyna bardzo zmieniła się w ciągu ostatnich trzech dni. Nowa fryzura, modne ubrania i makijaż podkreślający jej walory. Zdawałam sobie sprawę, że ludzie zaczną plotkować na nasz temat. "Z pozoru cicha i nieśmiała Mandy Clarke z dnia na dzień zaczęła zadawać się ze mną - złośliwą i rozpieszczoną Megan Christy." Dla nich będzie to sensacja i gorący temat numer jeden.
- Wysiadaj, jesteśmy na miejscu. - uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Boję się. - powiedziała zestresowana. Nie wiedziałam jak pocieszyć przyjaciółkę. Nie byłam przyzwyczajona do bycia podporą dla ludzi. Wiedziałam jednak, że muszę pomóc Mandy przezwyciężyć jej strach.
- Posłuchaj mnie. Wyglądasz ślicznie. Jesteś piękna. Nikt nie będzie się śmiał. Możesz być pewna, że chłopcy będą oglądali się za Tobą tłumami. Nikt Cię nie zaczepi, bo teraz przyjaźnisz się ze mną, jesteś w mojej paczce, a ludzi z mojej paczki się szanuje. - powiedziałam najdelikatniej i najbardziej pocieszająco jak tylko potrafiłam.
- A jak zareagują Adrianna i Patricia na fakt, że zadajesz się teraz ze mną? - dopytywała.
- Nie utrzymuję już z nimi kontaktu. Dziewczyny zajęły się swoimi sprawami, więc całą moją uwagę będę poświęcała Tobie. No chodź już, nie chcesz się spóźnić, prawda? - przytuliłam Mandy po czym obydwie wysiadłyśmy z samochodu.
Dumnie kroczyłam po szkolnym boisku. Kątem oka spostrzegłam, że Clarke nie radzi sobie ze stresem. Wiedziałam, że za chwilę może popełnić jakąś gafę, za którą ja przepłacę reputacją. Musiałam bronić swojej dumy. Złapałam Mandy za rękę.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Nie chcę po raz kolejny stać się ich ofiarą. Nie chcę. Słyszysz?! - powiedziała przez łzy.
- Nie jesteś ofiarą, Mandy. Jesteś śliczną, mądrą i utalentowaną dziewczyną, a co najważniejsze moją przyjaciółką. Damy radę. Obiecuję, że będę przy Tobie cały czas. - dostrzegłam nadzieję w oczach Mandy. Zadałam sobie również sprawę ze złożonej przeze mnie obietnicy. Teraz nie mogę już zostawić tej dziewczyny samej. Jestem wredna i bezwzględna, ale słowa zawsze dotrzymuję. Taka jestem. Nie można rzucać słów na wiatr.
Pierwszą lekcją była matematyka. Widziałam wścibskie spojrzenia innych uczniów. Nie przejmowałam się tym. Spojrzałam na Mandy. Jak zwykle siedziała w pierwszej ławce i z uwagą słuchała słów nauczyciela. Zmieniła styl, wygląda inaczej, ale to nadal na sama dziewczyna. Cicha, nieśmiała i pilna uczennica, dla której najważniejsze są dobre oceny. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy w pośpiechu opuścili salę. Spakowałam swoje książki do torby i cierpliwie czekałam na przyjaciółkę. Clarke zawsze wychodziła jako ostatnia chcąc uniknąć nieprzyjemności.
* kilka godzin później. *
- Jestem strasznie zmęczona. - powiedziałam rzucając torbę na ziemię naszego apartamentu.
- Przecież dzisiaj mieliśmy stosunkowo do innych dni bardzo mało lekcji. - zdziwiła się Mandy.
Dziewczyna miała rację. Miałyśmy dzisiaj tylko pięć lekcji, a ja czułam się jakbym przebiegła maraton ze słoniem na barkach.
- Ale jestem w ciąży, więc bardzo łatwo się męczę! - podniosłam głos. - Jestem głodna. Co robimy na obiad?
- A co potrafisz ugotować? - zapytała przyjaciółka.
- Spaghetti. - powiedziałam wywracając oczami. W odpowiedzi usłyszałam śmiech. Zignorowałam go.
- Będziesz matką, więc musisz nauczyć się gotować coś więcej! - dziewczyna z rozbawieniem wymachiwała rękoma.
- Moje dziecko oddaję do adopcji, więc się odwal. - warknęłam. Miałam już dość głupich uwag Mandy. Zażenowana poszłam do swojego pokoju, zapominając o odczuwalnym jeszcze chwilę temu głodzie. Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Jak zwykle pierwszym krokiem było zalogowanie się na twittera i facebooka. Jak zawsze miałam bardzo dużo powiadomień i wiadomości. Odpisałam kilku fanom i wylogowałam się. Poczułam ogarniającą mnie senność. Nim się obejrzałam, zasnęłam.
Obudził mnie sygnał wydawany przez mój telefon. Sięgnęłam po urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz. "Numer Prywatny." Zazwyczaj nie odbierałam takich połączeń, ale tym razem moja ciekawość wzięła górę. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tęskniłaś? - usłyszałam znajomy głos. Ciarki przeszły po całym moim ciele.
- Odwal się Simon. - powiedziałam zirytowana.
- Chodź ze mną na spacer.
- Żartujesz sobie? Z jakiej racji mam z Tobą wychodzić.
- Wykaż się choć raz odrobiną kultury i wyjdź ze mną na ten spacer, skoro Cię zapraszam. - uniósł głos.
- Nie krzycz na mnie. - powiedziałam spokojnie.
- Bo co? Szkodzi to Twojej ciąży? - zadrwił, a ja zamarłam. Skąd Simon Stanley mógł wiedzieć, że jestem w ciąży?! Poczułam, jak robi mi się słabo.
- Za pół godziny w tym Starbucksie co zawsze. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
Nie docierał do mnie fakt, że mój były chłopak wie, że jestem w ciąży. Kto mógł mu powiedzieć? Przecież to była tajemnica, Mandy nikomu nie powiedziałaby. Mój brzuch nie był na tyle widoczny, żeby Stanley mógł się zorientować. Zastanawiało mnie, dlaczego chciał, żebyśmy się spotkali?
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Spojrzałam przez okno. Na dworzu panowała już szarówka i jak zawsze padał deszcz. Chwilę zastanawiałam się nad wyborem, wkońcu padło na szarą bejsbolówkę, szare spodnie dresowe z Nike, czarne Vansy i biały podkoszulek. Było późno, a ja byłam zmęczona, a to było zwykłe spotkanie z moim byłym chłopakiem, więc nie widziałam potrzeby specjalnego strojenia się. Gotowa zeszłam na dół. Po drodze wstąpiłam do pokoju Mandy. Dziewczyna jak zwykle się uczyła.
- Wychodzę. - uśmiechnęłam się do niej lekko i wyszłam.
Po upływie piętnastu minutach byłam na miejscu. Simona nie było. "Jak zwykle się spóźni" - pomyślałam. Pamiętam, że jeszcze kiedy byliśmy razem, to ja zawsze czekałam na niego, a nie on na mnie. O to kłóciliśmy się najczęściej. Ja miałam pretensje do niego o ciągłe spóźnienia, a on miał pretensje do mnie o to, że ciągle się czepiam. Cieszę się, że się rozstaliśmy. Nie zasługuję na kogoś takiego jak on. Moje zachowania, między innymi na mojej imprezie, usprawiedliwiam tym, że chciałam go poprostu zdenerwować.
- Jestem. - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się.
- Jak zwykle spóźniony. - przewróciłam oczami.
- Mogłaś się jakoś ubrać. Wyglądasz jak idź stąd i nie wracaj. - zakpił.
- Nie zasługujesz na to, żeby patrzeć na mnie, więc po co miałam się stroić? - podniosłam lewą brew do góry
Zapadła cisza. Nie miałam zamiaru odezwać się do Simona, ponieważ nie chciałam pokazywać mu mojej słabości i tego, że choć trochę mogłoby mi zależeć. Mój towarzysz widocznie się krępował. Bawił się nerwowo palcami, co po kilku minutach zaczęło działać mi na nerwy.
- Chciałeś się spotkać tylko po to, żeby na mnie popatrzeć i głupkowato bawić się łapami?! - uniosłam głos. - W takim razie mogłeś włączyć na laptopie moje zdjęcia, których jest bardzo dużo w internecie i w pokoju wymachiwać rękoma, kretynie.
- Zamknij się. - warknął.
- Bo co?
- Bo powiem wszystkim, że jesteś w ciąży. - uderzyłam chłopaka w twarz widząc jego złośliwy uśmiech.
Zdenerwowana odeszłam od stolika, przy którym siedzieliśmy i ruszyłam w kierunku wyjścia. Zauważyłam wiele ciekawskich spojrzeń skierowanych w moją stronę. "No pięknie" - pomyślałam. - "Teraz wszyscy będą wiedzieli, że spodziewam się dziecka." Wściekła wsiadłam do samochodu.
Wróciłam do domu, gdzie zastałam Mandy. Dziewczyna siedziała w salonie i oglądała telewizję. Widząc moją minę, podbiegła do mnie i zaczęła wypytywać, co się stało. Musiałam się komuś wygadać, więc Clarke była świetną kandydatką. Powiedziałam jej, co działo się na spotkaniu z Simonem. Przyjaciółka zmartwiła się i zaczęła mnie pocieszać. Nie chciała, żebym denerowała się będą w ciąży. Było to niewskazane w tym stanie.
* kilka miesięcy później. *
Jestem w dziewiątym miesiącu ciąży. Cały świat dowiedział się o tym fakcie. Od pół roku stale goszczę na okładkach gazet, jestem najgorętszym tematem. Podoba mi się to, pomimo, że spotkałam się z wieloma nieuprzejmymi uwagami na ten temat. Nauczyłam się nimi nie przejmować, nadal żyję swoim życiem. W szkole dla ludzi, z pewnością, była to sensacja, ale nie chcieli tego pokazywać. Nadal mają do mnie szacunek i boją się mnie. To mi się bardzo podoba. Od mojego ostatniego spotkania z Simonem Stanleyem nie widziałam go. Nie pojawia się w szkole, nie odzywa się do mnie. Tak jakby się rozpłynął. Podoba mi się to, bo nie mam ochoty oglądać jego twarzy. Do tej pory nie wiem, po co tamtego dnia chciał się spotkać. Wyciągnął mnie z domu tak naprawdę po nic. Moja ciekawość nadal usiłuje poznać prawdę, ale staram się z tym walczyć. Simon nie zasługuje na moją uwagę choćby w najmniejszym stopniu. Taka jest prawda. Smutna, ale prawdziwa.
Mieszkam z Mandy. Przyjaźnimy się. Ta dziewczyna stała się dla mnie prawdziwą podporą, jest najbliższą osobą, jaką mam. Dzięki mnie stała się jedną z najpopularniejszych osób w szkole. Mandy pokazała mi, na czym polega prawdziwa przyjaźń. Uświadomiłam sobie, że nigdy nie mogłam liczyć na wsparcie ze strony Adrian i Patrici. One były tylko moimi "koleżankami na posyłki". Spełniały wszystkie moje zachcianki, mówiły, nie prawdę, ale to, co ja chciałam usłyszeć.
Dziś jest ważny dzień dla mnie, zarówno jak i dla Mandy. Mianowicie idziemy na nasz pierwszy koncert One Direction. Mimo, że mieszkamy w tym samym mieście, nie miałyśmy okazji zrobić tego wcześniej. Z okazji urodzin mojej przyjaciółki postanowiłam sprawić jej prezent. Kupiłam nam dwa bilety VIP. Dzięki nim po koncercie poznamy osobiście chłopców z zespołu. Moim ulubieńcem jest Liam. Ten cichy i spokojny chłopak byłby idealnym partnerem. Niestety jest w związku z Danielle Peazer, której bardzo nie lubię. Miałam okazję ją kiedyś poznać, na jednym z bankietów. Była dla mnie bardzo miła, czego nie mogę powiedzieć o mnie. Nie lubię tej dziewczyny i nie mam zamiaru tego zmieniać.
Od samego rana stałam przed moją szafą próbując znaleźć odpowiedni strój. Mój ogromny brzuch uniemożliwia mi zakładanie wielu ubrań. Po kilku godzinach znalazłam leginsy w odcieniach czarnego i szarego i jasnojeansową koszulę. Bluzka idealnie opinała się na moim brzuchu.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedziałam, zgaszając silnik mojego samochodu. Byłyśmy pod Areną o2. To chwila, kiedy spełnią się moje i Mandy marzenia. Ostrożnie wysiadłam z auta uważając na brzuch. Nie chciałam skrzywdzić dziecka. Czekali przecież na nie rodzice zastępczy.
Pod areną były setki fanów. Wszędzie panował hałas i zamieszanie. Nie lubię takich sytuacji, czuję się wtedy niezręcznie. Musiałam także być bardziej ostrożna, bo dziewiąty miesiąc ciąży, to nie przelewki. Ja i Clarke miałyśmy możliwość wejścia bocznym wejściem, ponieważ miałyśmy VIP-ówki. Po drodze zaczepiło mnie kilka fanek. Cierpliwie zrobiłam sobie z nimi zdjęcia, choć wcale nie miałam na to ochoty. Chciałam jak najszybciej zobaczyć One Direction.
Weszłyśmy na arenę i usiadłyśmy na naszych miejscach. Wokół zbierało się coraz więcej fanów. Większość z nich płakała. Ja natomiast starałam się zachować spokój. Nie chciałam, żeby ludzie uznali mnie za psychofankę. Oczywiście to nic złego płakać na koncercie idola, ale mi - Megan Christy to nie wypada.
Zaczęło się. Zespół wbiegł na scenę zaczynając występ. Arenę ogarnęła fala euforii. Dało się słyszeć piski, płacz, śmiech, różne słowa skierowane do chłopców. Spojrzałam na Mandy. Stała w bezruchu. Widać było, że była zachwycona. Ucieszyło mnie to, ponieważ poczułam się doceniona.
Podczas koncertu chłopcy jak zawsze zaczęli się wygłupiać. Harry jak zwykle oberwał w krocze, tym razem od Zayna. Było również kilka Larry Moments. Cały czas swoją uwagę skupiałam na Liamie. Po półtorej godziny występ dobiegł końca. Teraz czekało nas spotkanie z chłopcami. Ochrona poprowadziła mnie, Mandy i kilkanaście innych dziewczyn w specjalne miejsce. Cierpliwie czekałyśmy, by zobaczyć zespół. Już za chwilę miało się spełnić moje marzenie. Nie spodziewałam się jednak, że sprawy potoczą się w ten sposób...
Z okazji moich urodzin taki mały bonus. :D Tak, mam dziś urodziny...
Wiem, rozdział do dupy. Wybaczcie mi. Przyśpieszyłam akcję, żeby pojawiło się już 1D, bo wiem, że na to czekacie. Jak myślicie, co się stanie? Czekam na Wasze opinie.
Wiem, rozdział do dupy. Wybaczcie mi. Przyśpieszyłam akcję, żeby pojawiło się już 1D, bo wiem, że na to czekacie. Jak myślicie, co się stanie? Czekam na Wasze opinie.
Oll.♥
Wszytkiego Najlepszego!
OdpowiedzUsuńA rozdział jak zwykle świetny :]
Bardzo Cię przepraszam, że nie wpadłam tu wcześniej, ale mam zaraz egzaminy i w chuj zajęć ;/
OdpowiedzUsuńRozdział jest oczywiście przewspaniały i już nie mogę się doczekać następnego.!
Myślę, że Mandy zaczęła rooooodzić ^^ awwwwww jak ja już chcę nexta.! Dodawaj go szybko.!
Życzę weny i ściskam Cię mocno.! <33
PS. Przepraszam, że spóźnione ale... Wszystkiego Naj...! :P
Świetny rozdział ! :) Szybko dodawaj następny
OdpowiedzUsuń