piątek, 22 lutego 2013

Rozdział Drugi.

- Rozgoście się. - powiedziałam do Patrici i Adrian, kiedy dojechałyśmy do mojego domu. Rzuciłam torbę na ziemię i poszłam do kuchni po coś do picia. Otworzyłam posrebrzaną lodówkę i wyjęłam z niej sok pomarańczowy. Nalałam go do szklanki z moim zdjęciem i wróciłam do salonu, gdzie siedziały już moje towarzyszki. Usiadłam na skórzanej kanapie, nogi położyłam na ławie i włączyłam telewizję. Wybrałam MTV. Właśnie leciała piosenka One Direction "Little Things", więc dałam głośniej.
- Podobno nie lubisz takiej muzyki. - zdziwiła się Adrian.
- Oj, przestań. Przecież Megan czasami puszcza ich piosenki. - wtrąciła się zażenowana Patricia.
- Są całkiem przystojni i utalentowani. - odpowiedziałam przyjaciółkom.
Około godziny 22.30 poczułam zmęczenie ogarniające moje ciało. Wiedząc, że jutrzejsza noc będzie bardzo długa postanowiłam położyć się już do łóżka.
- Idźcie do domu. Chcę już spać. - oznajmiłam po czym przeciągając się i ziewając wstałam z kanapy. Przyjaciółki posłuchały się mnie. Wstały, pozbierały swoje rzeczy i skierowały się w stronę przedpokoju. Ubrawszy kurtki pożegnałyśmy się buziakiem w policzek i wyszły. Zamknęłam drzwi na klucz i poleciłam ochroniarzom zabezpieczyć posesję. Sama zaś udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę po czym położyłam do łóżka. Sen przyszedł już po chwili...

Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słońca. Wstałam z łóżka, założyłam moje ulubione różowe kapcie i podeszłam do okna. Odsłoniłam zasłony, po czym otworzyłam okno.
- Piękna pogoda. - powiedziałam sama do siebie widząc wiosenne słońce. Uwielbiam taką pogodę. Pąki kwiatów zaczynają być widoczne na gałęziach drzew, w ogrodzie kwitną przebiśniegi i sasanki. Zbliżają się wakacje, lato. Piękna, słoneczna pogoda.
Stałam przy oknie kilkanaście minut opracowując plan dzisiejszego dnia. Punktem pierwszym był poranny prysznic, makijaż i ubrania. Poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie piżamę, weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Była to jednak zła decyzja. Poczułam jak lodowata woda oblewa moje ciało. Wystraszyłam się, na skutek czego zaczęłam krzyczeć. Wybiegłam spod prysznica otulając się miękkim ręcznikiem. Ostrożenie przestawiłam wodę na ciepłą, uważając by ciecz ponownie mnie nie zaatakowała. Kiedy woda osiągnęła już odpowiednią dla mojego ciała temperaturę ponownie weszłam do kabiny. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam. Okryłam się ręcznikiem wycierając o kolei każdą część ciała. Następnie założyłam beżowy sweter i czarne, obcisłe rurki. Włosy związałam w kucyka. Na twarz nałożyłam niewielką ilość pudru, który miał na celu zakryć niedoskonałości, a rzęsy delikatnie przejechałam maskarą.
Gotowa wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni. Dlatego, że gosposia ma dzisiaj wolne, sama zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Wyjęłam z lodówki masło, dżem brzoskwiniowy a z chlebaka chlep ciemny, razowy. Zrobiłam sobie dwie kanapki, po czym zjadłam je w jadalni.
Po śniadaniu zabrałam się za przygotowywanie domu na dzisiejszą imprezę. Wszędzie poustawiałam kieliszki na szampana, wódkę i inne rodzaje alkoholi. Przygotowałam również popielniczki na papierosy, by goście nie musieli wychodzić na balkon. Do misek nasypałam chipsów, paluszków, krakersów i wielu innych przysmaków. Chcę, by dzisiejszą zabawę goście spędzili w miłym towarzystwie i żeby zapamiętali ją do końca życia. Kiedy już wszystkie przekąski, napoje i inne rzeczy były gotowe poszłam do naszego ochroniarza - Sama. Powiedziałam mu o moich planach i ustaliłam wszystkie szczegóły związane z moją imprezą. Obiecał nie mówić nic rodzicom, a także dopilnować porządku. 
Nim się obejrzałam na zegarku dochodziła 17 godzina. Postanowiłam udać się do swojego pokoju i rozpocząć przygotowania. W łazience przygotowałam sobie gorącą kąpiel, nałożyłam na twarz maseczkę, włosy umyłam a ciało wysmarowałam balsamem. Po kąpieli, która zajęła mi około 30 minut owinęłam się ręcznikiem i zabrałam za suszenie i układanie włosów. Spięłam je w luźnego, niedbałego koka, który bardzo pasował do przygotowanego stroju. Następnie nałożyłam makijaż. Wykonałam czarną, grubą kreskę eyelinerem by podkreślić moje ładne oczy, rzęsy pomalowałam najlepszym tuszem do rzęs, a usta delikatnym błyszczykiem. Gotowa przebrałam się w kupione wczoraj ubrania i zeszłam na dół.
- Tylko Megan, bądź osrożna. - uśmiechnął się Sam.
- Wiem, Stary. Będę. Gdybym miała problem, to mnie obronisz. - wystawiłam mu język.
- Dla Ciebie wszystko Mała. Ale wiesz, że będę miał przez to problemy?
- Wiem, ale rodzice i tak z tym nic nie zrobią. Mi zawsze popuszczają, to Tobie też. Zobaczysz, wszystko będzie świetnie. - rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Jako gospodarz imprezy poszłam otworzyć. W progu stały Pat i Adrian.
- Cześć, wchodźcie. - powiedziałam i przywitałam się z przyjaciółkami całusem w policzek.
Dziewczyny weszły do środka i przywitały się z Samem, a ja zaczęłam przyjmować kolejnych gości którzy przychodzili. Sandra, Jack, Kelly, Daniel, Mark, Martin, Rose, Monica, Jessica, Mitchael, Samantha, Aurora, Victoria. Przychodziło wiele osób, jednak nigdzie nie widziałam Simona. Jego spoźnienie stawało się coraz bardziej irytujące. Wczoraj obiecał, że przyjdzie, jednak nadal go nie było. Zniecierpliwiona przyjmowałam następnych gości. Przychodzili kolejno Dominica, Destiny, Jamie, Cody, Patrick. Zdenerwowana miałam już zamykać drzwi za ostatnimi gośćmi, ale usłyszałam głos dochodzący z podwórka.
- Megan, zaczekaj! - posłuchałam się przybysza i ponownie otworzyłam drzwi. W progu stał nie kto inny, tylko Simon Stanley. Ubrany w granatową bluzę, pod którą zauważyłam biały podkoszulek, beżowe spodnie ozdobione skórzanym, brązowym paskiem i pomarańczową czapkę z daszkiem założoną tył na przód.

- Spóźniłeś się. - powiedziałam poważnie krzyżując ręce na piersi.
- Wiem. Ale przecież nic się nie stało. - odpowiedział zdziwiony.
- O tym, czy się stało, czy nie, będę decydowała ja! - uniosłam głos. - Wchodzisz, czy nie, bo nie będę tu tak stała.
- Wejdę, ale powoli zaczynam żałować, że w ogóle tutaj przyszedłem.
- Oh, weź się już zamknij. - pokwitowałam krótko i wpuściłam chłopaka do środka. Zaprosiłam Simona do salonu, gdzie znajdowali się już wszyscy goście. Większość z nich siedziała na kanapach, inni obstawili już stoliki z alkoholami i przekąskami, a Sam starał się udawać pewnego siebie i poważnego ochroniarza, jednak mu nie wychodziło. Podeszłam do wieży i włączyłam muzykę. Mój wybór padł na One Direction. Z głośników rozbrzmiała melodia "Kiss You".
- No, to zapraszam do zabawy. - uśmiechnęłam się do gości.
- Przy takim gównie nie da się bawić. - zirytował się Simon. Zdenerwowały mnie jego słowa. Podeszłam do niego tak, że stykaliśmy się ze sobą ciałami.
- Uważaj na to co mówisz, kotku. Jak narazie jedyne gówno, jakie istnieje, to Ty. - po tych słowach odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku moich przyjaciółek.
- Jak się bawicie? - zapytałam.
- Świetnie. Napiłabym się czegoś. Co proponujesz? - odrzekła Adrian
- Drinka. Zrobię wyjątek i Ci go przyrządzę. Robię najlepsze drinki na świecie. - odpowiedziałam dumnie. - A Ty, Pat, chcesz?
- Tak, poproszę.
Podeszłam do stolika z napojami. Wzięłam trzy szklanki i nalałam do nich soku grejpfrutowego. Dodałam do tego wódki i kilku innych dodatków, które od zawsze są moją tajemnicą. Z gotowymi drinkami wróciłam do przyjaciółek. Podałam szklankę każdej z nich i zaczęłyśmy pić.
- To jest świetne! - podniosła głos zadowolona Patricia. - Najlepszy drink, jakiego kiedykolwiek piłam!
- Tak, to prawda, bardzo dobry. - dodała Ad.
Słowa przyjaciółek bardzo mi pochlebiły. Lubię, kiedy ludzie chwalą moja pracę i komplementują moją osobę. To miłe. Dodaje mi wiary w siebie i odwagi na dalszą walkę, która nazywa się życiem.
Nim się obejrzałam na parkiecie, na który uznać można by było salon, wirowały tańczące pary. Dominica tańczyła z Patrickiem, Jessica i Michael wykonywali dziwne, koślawe ruchy, które zapewne nazywają tańcem. Cody i Destiny stali przytuleni do siebie nie ruszając się z miejsca, a Sandrę i Daniela na tą chwilę można określić mianem królów parkietu. Pozostali goście popijali na kanapach alkohol. Jedynie Simon stał oparty o ścianę i przygladał się mi.
- Twój ex się na Ciebie patrzy. - zauważyły moje przyjaciółki.
- Widzę. - powiedziałam nie odwracając wzroku od chłopaka. - pewnie żałuje, że mnie zostawił. Za późno. Nie wrócę do niego. Nie popełnię już więcej tego błędu. Takiego upokorzenia w mediach więcej bym nie zniosła. "Megan Christy, córka reżysera i pani fotograf spotyka się ze zwyczajnym chłopakiem ze zwyczajnej, pospolitej rodziny." Dziewczyny, przepraszam, ale to wstyd.
- Tak, prawda. - powiedziała cicho Patricia.
- Ale pobawić się jego uczuciami nikomu nie zaszkodzi, prawda? - uśmiechnęłam się chytrze i spojrzałam na Sama. - Czyli zabawę czas zacząć.
Po tych słowach wstałam i podeszłam do mojego ochroniarza. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę parkietu. Nie sprzeciwił mi się. Przyjaciółki zrozumiały, co mają zrobić i puściły wolną piosenkę.
- Czyli wolna? - spojrzałam na niego zadziornie.
- Na to wygląda. - dwudziestoletni ochroniarz złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Rękoma objęłam jego szyję, kładąc je na umięśnionych ramionach partnera. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej wdychając przy tym moje ulubione męskie perfumy, których Sam używa. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Przymknęłam oczy rozkoszując się chwilą. Na moment zapomniałam o moim planie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Simona. Nadal stał przy ścianie i przyglądał nam się z zażenowaniem. Wystawiłam mu język i spojrzałam na twarz mojego partnera. Oblizałam wargi i wpiłam się w jego ustach. Zaskoczony chłopak dopiero po chwili odwzajemił pocałunek. Zaliczyć go można do namiętnych, lecz delikatnych. Nasze usta poznawały siebie na wzajem, a języki tanczyły swój własny taniec. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam na Sama, po czym wzrok skierowałam na Simona. Stał przy stoliku z alkoholem i rozmawiał z Aurorą. "To tak chcesz pogrywać?" - pomyśłam.
- Dziękuję za taniec. - posłałam Samowi ciepły uśmiech, po czym skierowałam się w stronę stolika, przy którym znajdował się mój były chłopak.
- Pijecie, czy nie? Bo miejsce blokujecie. - powiedziałam do pary i nalałam sobie odrobiny wódki do kieliszka.
- Tak bez zapitki? - zdziwił się Simon. - Odważna jesteś.
- Do odważnych świat nalezy. - odpowiedziałam z przekąsem po czym kręcąc biodrami podeszłam do przyjaciółek.
- To był taniec. Jestem pod wrażeniem. - powiedziała podekscytowana Patricia.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - A Wy czemu tak same siedzicie? Chodźcie, zatańczymy. - pociągnęłam przyjaciółki na parkiet. Już po chwili stałyśmy po środku salonu kręcąc tyłkami i wywijając się. Z tle leciała piosenka Justina Biebera i Far East Movement "Live My Life".
- Dobra, teraz moja kolej. - podszedł do mnie Martin i "odbił". Kątem oka dostrzegłam, że Adrianna i Patricia także znalazły sobie partnerów.
Mijała minuta za minutą, godzina za godziną. Alkohol lał się strumieniami. Wszyscy goście byli już pijani. Niektórzy z nich stali się agresywni, inni zbyt czuli. Część z nich zasnęła, a trzy osoby poszły do domu. Alkohol na każdego działa inaczej. Ja jestem podatna na czyjeś sugestie, Patricia migdali się do wszystkich, a Adrian staje się uparta. Czułam ból nóg z nadmiaru tańca. Zaliczyłam go z każdym, oprócz Simona. Cały czas czekałam na jego ruch i zaproszenie. Niestety na daremno.
W pewnym momencie urwał mi się film. Całkowicie nie kontrolowałam tego co robię. Nie panowałam nad sobą. Alkohol płynący w żyłach dawał o sobie znać.

* następnego dnia rano*

- Megan Christy! W tej chwili wstawaj! - obudził mnie niezidentyfikowamny głos.
- Ciszej, nie widać, że śpię? - powiedziałam przykrywając się poduszką.
- Megan do cholery! Wstawaj! - rozpoznałam uniesiony głos taty. Zerwałam się na równe nogi. Po chwili spostrzegłam, że jestem naga, wiec pośpiesznie przykryłam się kołdrą.
- Mama, tata? Co Wy tu robicie? - zdziwiłam się.
- Wróciliśmy, nie widać? A co Ty robisz? Zostawiliśmy Cię na weekend samą, a Ty robisz imprezę? Dziewczyno! Zdemolowałaś nam cały dom! - krzyczała rozwścieczona mama wymachując rękoma.
- Cicho, głowa mi pęka. - złapałam się za głowę, a twarz wykszywiłam z bólu.
- Jesteś bezczelna! Natychmiast idziesz wyprosić tych ludzi z domu i zabierasz się za sprzątanie! Tego już za wiele. Kiedy ogarniesz już cały bałagan możesz się spakować i wyprowadzić! Nie chcę Cię tu widziesz gówniaro! - wykrzyczał tata.
- Wyrzucacie mnie z domu? - zakpiłam. - Od kiedy jesteście tacy konsekwentni, co?
- Zamknij się!
- A tak swoją drogą, to z kim spałaś? - zapytała mama.
- Z nikim. - rozejrzałam się po pokoju. - Dobra, nie wiem. Nie pamiętam.
- Dziwka! - ojciec podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz. Po chwili razem z mamą opuścili mój pokój.
Zrezygnowana opadłam na łóżko. W moim pokoju panował totalny chaos. Ubrania były porozrzucane w każdym kącie, firana rozerwana na pół. Patrząc na to wszystko próbowałam przypomnieć sobie wydarzenia z ubiegłej nocy. Pamiętałam taniec z Samem, Adrian i Patricią i wiele alkoholu. Pozatym w głowie miałam pustkę. Jedynie niewielkie przebłyski. Rozkosz, krzyk, zadowolenie. Te uczucia z pewnością towarzyszyły mi w nocy. Spojrzałam na swoje nagie ciało. "Z kim się przespałam?" - pomyślałam. Mimowolnie z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Rodzice wyrzucili mnie z domu, ojciec nazwał dziwką. Co teraz zrobić? Na początek postanowiłam się ubrać w coś wygodnego i posprzątać bałagan. (teraz wchodzimy tutaj i kontunuujemy czytanie). Kiedy już miałam na sobie ubrania wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do salonu. To co dam zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Wszędzie leżały butelki, puszki po alkoholu, gdzie niegdzie strzykawki po używkach. Zużyte gumki. Niestety najgorsze były zniszczenia spowodowane wczorajszą imprezą. Potłuczona szklana ława, przewrócona wieża, i wielki żyrandol zdobiony diamentami. Teraz leżał na ziemi roztrzaskany na miliony kawałków. Na jego widok rozpłakałam się jeszcze bardziej. Nie sądziłam, że moja impreza może mieć skutki aż takich rozmiarów. Po chwili spostrzegłam kilka osób śpiących na kanapie i podłodze. W śród nich nie znalazłam jednak Simona. Obudziłam gości, pożegnałam ich i zabrałam się za sprzątanie. Najpierw pozbierałam wszystkie śmieci. Następnie postawiłam wieże na swoje miejsce i zaczęłam sprzątać żyrandol. Kiedy cały dom doprowadziłam do porządku zegarek wskazywał godzinę 19.
- Tutaj są Twoje walizki. - powiedział stanowczo tata stawiając w korytarzu walizki. - Do widzenia.
- Ale... - zaczęłam, lecz mama mi przerwała.
- Żadnego ale. Do widznia.
Z trudem powstrzymywałam łzy. Co ja mam teraz zrobić? Gdzie się podziać, dokąd pójść? Na koncie mam zaledwie tysiąc funtów. Za to nie uda mi się wynająć mieszkania i przeżyć. Stojąc na podwórku po raz ostatni spojrzałam na mój dom. Już były dom. Zaczęłam płakać. Przegrałam walkę z łzami. Musiałam być jednak silna i pokazać rodzicom, że sobie poradzę. Postanowiłam pójść do Patrici. Przyjaźnimy się, na pewno mi pomoże. Jednak kiedy zadzwoniłam do drzwi, nikt mi nie otworzył. Powtórzyłam czynność kilka razy, lecz bez zmian. Udałam się do Adrianny. Tam również nikogo nie zastałam. Simon? Nie, nie pójdę do niego, nie mogę się tak upokorzyć. Postanowiłam pójść do Mandy Clarke. Nie przepadam za nią, ale jest jedyną osobą, która może mi teraz pomóc. Znam jej adres. Mieszka w skromnym domku kilkanaście przecznic dalej. Z uwagi na to, iż z domu nie wzięłam kluczyków do samochodu musiałam iść na pieszo. Po godzinie dotarłam na miejsce. Podeszłam do drzwi. Odetchnęłam głęboko i zapukałam. Chwilę poźniej stałam już oko w oko z samą Mandy Clarke. 


Więc mamy już rozdział drugi. Mam nadzieję, że się podoba, starałam się opisać wszystko jak najlepiej jednak w taki sposób, aby Was nie zanudzić. Mam nadzieję, że mi się udało. Mam już dwóch obserwatorów, dziękuję. ♥
Jak zapewne zauważyliście zmieniłam nieco wygląd bloga. Podoba się? Proszę o opinie w komentarzu. W zakładce BOHATEROWIE będę dodawała na bieżąco bohaterów, którzy będą pełnili istotniejsza rolę w tym opowiadaniu. W zakładce KONTAKTY znajdziecie namiary na mnie. Zawsze postaram się odpisać. Piszcie nawet, jeśli będę niedostępna. Często jestem niewidoczna :) To tyle. Nowy rozdział już w krótce. Pozdrawiam xx  

środa, 20 lutego 2013

Rozdział Pierwszy.

Piątek, pora lunchu, stołówka. To tutaj zazwyczaj można spotkać najwięcej uczniów. Wszyscy ze szkoły London Prestige High School zbierają się o tej porze w jednym miejscu chcąc zjeść drugie śniadanie, napić się i porozmawiać. Odpowiednia pora, by ogłosić jutrzejszą imprezę w moim domu zorganizowaną przeze mnie.
Razem z Patricią i Adrian weszłyśmy do pomieszczenia. Niewiele różni się ono od tych, które ukazywane są w amerykańskich filmach. Biało-seledynowe ściany ozdobione są wieloma zdjęciami z życia naszej szkoły, obrazami niektórych uczniów, między innymi Mandy Clarke. Jest ulubienicą nauczycieli, ciągle się uczy i zawsze ma najwyższą średnią w szkole. W swojej szafie ma dwa sweterki - niebiesko-biały w kratkę i czerwono-biały w kratkę, dwie długie spódnice przed kostki, jedną parę balerin i stary, wyblakły top z falbankami na piersi. Mandy zawsze włosy ma związane w eleganckiego koka, nosi okrągłe okulary i nie używa kosmetyków. Nigdy nie miała pomalowanych rzęs, paznokci, czy choćby błyszczyka na ustach. Dla tej dziewczyny najważniejsze jest wykształcenie. Nie ma przyjaciół, każdy się z niej śmieje. Ja z moimi przyjaciółkami kilka miesięcy temu dałyśmy sobie z nią spokój. Clarke i tak ma trudno w życiu.
Razem z Pat i Ad usiadłyśmy na nasze stałe miejsce. Stolik na samym środku stołówki różniący się kolorystycznie od innych - białych. Nasz był koloru szarego, do niego dostawione były czarno-białe, miękkie krzesła. Jedząc wegetariańską sałatkę czekałam na ciszę. Kiedy wszyscy umilkli wykorzystałam moment. Wstałam z miejsca i stanęłam na krześle.



- Cisza! Słuchać, co mam Wam do powiedzenia! - uniosłam głos kierując na siebie wzrok uczniów. - Jutro o godzinie 20 organizuję imprezę. Jest to "półotwarta" impreza, mogą przyjść prawie wszyscy. Zainteresowani niech się do mnie zgłoszą po lunchu. Ja także rozdam zaproszenia dla gości, którzy mają pojawić się obowiązkowo. - po skończonej przemowie wróciłam do poprzedniej czynności.
- Dobry pomysł z tą imprezą. - uśmiechnęła się Patricia.
- Tak, dobry. A co z rodzicami? - dodała Adrianna.
- Rodzice dzisiaj wyjeżdżają, bo ojciec ma jutro wieczorem galę w Australi. Nie będzie ich do poniedziałku. Gospośka ma jutro wolne, a z ochrony ma przyjść Sam. On mi pozwoli na imprezę.
- Pomożemy Ci w przygotowaniach.
- Tak, przyda mi się Wasza pomoc. - zadzwonił dzwonek, więc razem z przyjaciółkami ruszyłyśmy w stronę klasy od zajęć psychologi. - Po lekcjach musimy jechać na zakupy. Trzeba znaleźć jakieś ubrania. D&G wydali nową kolekcję, więc pojedziemy zobaczyć co tam mają.
- Jasne, musimy. - odpowiedziały cicho przyjaciółki kończąc przy tym rozmowę.
Idąc korytarzem czułam na sobie przerażony wzrok innych uczniów. Patrząc na nich widzę w oczach zazdrość. Te ofiary losu nie dorównują mi do pięt. Nędzne, oklepane ubrania z najtańszych sklepów, zniszczone włosy i brzydkie twarze. Na to musiałam patrzeć codziennie, jednak ten widok dawał mi satysfakcję. Świadomość, że jestem od nich sto razy lepsza jest niebiańska. Uwielbiam ten stan.

* 45 minut później *

- To na dzisiaj koniec. Mam nadzieję, że z tej lekcji wyniesiecie pewne nauki i zrozumiecie na czym polega prawdziwe szczęście. - wypowiadając te słowa, pan Matthew swój wzrok skierował na mnie i moje przyjaciółki. Zignorowałam to. Przeglądałam właśnie swojego twittera na moim iPhonie 5 z dodatkami diamentów Swarovskiego. - To tyle. Do widzenia, widzimy się po weekendzie.

- Nienawidzę Matthewa. - oburzyła się Pat. - Widziałyście jak się na nas patrzał?!
- Tak, widziałam. To takie żałosnee. - przeciągnęła Adrian.
- Zamknijcie się już! Bierzcie ulotki i rozdajcie je odpowiednim osobom. - uniosłam głos wręczając przyjaciółkom stos ulotek i listę oczekiwanych gości.
- A Ty co będziesz robić? - Adrian złapała się pod boki próbując być poważną. - My mamy za Ciebie odwalać całą robotę? - słowa przyjaciółki zadziałały na mnie jak płachta na byka. Dobrze wie, że sprzeciwiając mi się, sprawia sobie tylko niepotrzebnych problemów. 
- Przeszkadza Ci coś? - przybliżyłam się do niej na niebezpieczną odległość. Rękę gotową miałam do ataku.
- Ej, ej, dziewczyny. Ludzie patrzą, uspokójcie się. - Patricia zdecydowanym ruchem wstąpiła między nas, próbując rozładować napięcie.
- Róbcie co kazałam, ja muszę coś załatwić. Już! - po tych słowach ruszyłam w stronę szafki numer 95. Należy ona do niejakiego Simona Stanleya. Niebieskooki brunet chodzi do równoległej klasy. Spotykałam się z nim przez pół roku, jednak stwierdził, że swoim charakterem mogę zniszczyć każdego, a on nie chce stać się moją ofiarą. 
- Stanley, podejdź tu, musimy pogadać. - kolegów Simona rozbawiły moje słowa, ponieważ zaczęli się śmiać. - Co Was bawi przygłupy? Chyba to, że Wasz kolega się mnie boi.
- Uważaj na słowa, gwiazdeczko. - powiedział niebieskooki. Złapał mnie za rękę i pociągnął.
- Ała, uważaj! - wyrwałam mu się.
- Chciałaś pogadać, a ja nie będę z Tobą rozmawiał na środku korytarza. Idziemy w bardziej ustronne miejsce.
Po upływie minuty staliśmy już oko w oko oparci o ścianę.
- Robię imprezę... - zaczęłam niepewnie, jednak Simon mi przerwał.
- Wszyscy wiedzą, że robisz imprezę.
- Nie przerywaj mi! - chłopak podniósł ręce w górę dając mi przy tym do zrozumienia, abym kontynuowała. - Jak chcesz, to możesz wpaść. Będzie alkohol, papierosy, dobre towarzystwo, muzyka. Przyjdź o 20. Będę czekała. - chcąc wrócić do przyjaciółek odwróciłam się od chłopaka i zaczęłam iść w stronę swojej szafki.
- Princesso, zaczekaj. - Stanley złapał mnie za rękę zmuszając do tego, bym się odwróciła. - Wcale nie powiedziałem, że przyjdę.
- Nie chcesz pojawić się na takiej prestiżowej imprezie i rozsławnić tą swoją śliczną buźkę? - uniosłam prawą brew do góry ze zdziwnienia.
- Nie, sława tylko Ciebie interesuje. Jak dla mnie jest zbyt sztuczna i idealna.
- To co, będziesz jutro, czy nie? - zignorowałam wypowiedź chłopaka, próbując uzyskać od niego oczekiwaną odpowiedź.
- Tak, będę. - odpowiedział obojętnie.
- Dobra, a teraz idź już, bo wstyd mi robisz.
Wróciłam do przyjaciółek, które skończyły rozdawać ulotki. Stały pod szafkami i rozmawiały.

- To co, jedziemy na zakupy? - zapytałam zabierając z szafki najpotrzebniejsze rzeczy.
- Tak, jedziemy. - po odpowiedzi przyjaciółek ruszyłyśmy do mojego samochodu.


W trakcie drogi rozmowa z dziewczynami dotyczyła jutrzejszej imprezy. Ustalałyśmy jak wystroić dom, co kupić i jakie zastosować zasady. Patricia jak zwykle dostała "olśnienia". Jej wizja rozśmieszyła zarówno mnie, jak i Adrian. Jadąc samochodem w radiu zaczęła lecieć piosenka słynnego brytyjsko-irlandzkiego boysbandu - One Direction - "Kiss You". Bardzo lubię tą piosenkę, dlatego też zaczęłam ją śpiewać. Pat i Ad po chwili dołączyły do mnie. Mijający nas kierowcy i przechodnie dziwnie się na nas patrzyli, jednak na każdy ich gest odpowiadałam wystawieniem środkowego palca. Jest to jeden z moich znaków rozpoznawczych. Kiedy dojechałyśmy już do Oxford Street była godzina 16. Pośpiesznie wyszłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w stronę najbliższego sklepu. Pierwszym przystankiem była oczywiście moja ulubiona D&G. Wchodząc do środka zostałam przywitana przez cały personel sklepu. Pracownicy tego salonu bardzo lubią i szanują moja osobę. Moje częste i drogie zakupy tutaj dają im duże zyski.
- Witam Panienki. Czego dzisiaj szukamy? - podeszła do nas Christina - dziewiętnastoletnia pracownica salonu. Ma ona do mnie, Ad i Patricii szczególny szacunek. Na początku jej kariery zdenerwowała mnie i pokłóciłyśmy się. Przez pewien czas unikała mnie jak ognia, jednak zrozumiała, że bardziej opłacalne dla niej będzie podlizywanie się mi i usługiwanie.
- Odpowiednich ubrań na jutrzejszą imprezę. - odpowiedziałam dumnie.
- Mam coś dla Was z najnowszej kolekcji. Chodźcie. - Christina wskazała gestem ręki, żebyśmy poszły za nią.
- Już nie mogę się doczekać. - zapiszczała podekscytowana Patricia.
- Ja też. Chociaż nie wiem, czy starczy mi pieniędzy, bo kilka dni temu oddałam 5000 funtów na schronisko. - dodała Adrianna.
- Głupia jesteś, po co im te pieniądze? Te psy i tak zdechną. - zdenerwowała mnie hojność Ad. Jeśli nie ma na co wydawać pieniędzy, to niech pójdzie na zakupy lub wynajmie służbę. Nie lubię jak ona tak się zachowuje.
- Oto ubrania dla Megan. - Christina podała mi zestaw ubrań. - Mam nadzieję, że Ci się spodobają.
Wzięłam od kobiety ubrania i poszłam do przymierzalni. Założyłam je i wyszłam pokazać się przyjaciółką. One stały już w ciuchach przygotowanych przez Chris. Adrian miała na sobie to, a Pat to.
- Ładnie wyglądasz, Megan. - przyjaciółki pochwaliły mój wygląd.
- Wiem, dlatego to biorę. Wam również proponuję kupić te ubrania. - powiedziałam, po czym wróciłam do przymierzalni, by się przebrać. Następnie udałam się do kasy, by zapłacić za ubrania.
Po zakupach razem z Adrian i Patricią udałyśmy się do Starbucksa. Zamówiłam sobie karmelowe 
Frappuccino, a przyjaciółki po gorącej czekoladzie. Rozkoszując się smakiem napoju rozmawiałyśmy o zbliżających się wakacjach. Moi rodzice mają zaplanowany wyjazd na Hawaje, gdzie z chęcią bym pojechała. Rozmowę przerwał nam paparazzi, który zaczął robić nam zdjęcia. Stanął dwa metry od naszego stolika i fotografował. Starałam się go ignorować, ale mężczyzna był zbyt natarczywy. Zirytowana odeszłam od stolika i ruszyłam w jego stronę. Przyjaciółki patrzały na mnie z przerażeniem, ponieważ wiedziały co zaraz zrobię. 
- Spierdalaj stąd! - powiedziałam.
- Wulgarna Megan Christy. No, no. Tego jeszcze nie było. - jego chytry i bezczelny uśmieszek rozwścieczył mnie. Rzuciłam się na mężczyznę bijąc pięściami po twarzy. Zrzuciłam jego aparat na ziemię i rozdeptałam nogą. Ponownie przeniosłam się na paparazzi. Zaczęłam go kopać i pluć na niego. Przyjaciółki próbowały mnie uspokoić, jednak niewiele to dało. Po kilku minutach zjawiła się ochrona, która wyprowadziła mnie z lokalu. Wyglądałam okropnie.
- Megan, co w Ciebie wstąpiło? - krzyczały dziewczyny.
- Kretyn! - ponownie spojrzałam na mężczyznę.
- Meg, spokojnie! - złapała mnie za ramiona Patricia.
- Wiesz, że będziesz miała kłopoty? - zapytała zmartwiona Adrianna.
- Dam radę, starzy wpłacą kaucję. Chodźcie stąd. Wracamy do domu. - powiedziałam, po czym wsiadłam do samochodu.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Takim więc sposobem mamy rozdział numer jeden. Mam nadzieję, że Wam się podoba, zachęcam do komentowania, dodawania do obserwatorów i polecania znajomym. Pozdrawiam, następny rozdział pojawi się zapewnie niebawem.
Oll.♥


sobota, 16 lutego 2013

Prolog.

- Zmień swoje zachowanie, albo życie samo zmusi Cię do tego.
- Nigdy się nie zmienię i nigdy tak się nie stanie.
- Nigdy nie mów nigdy...
Takie rozmowy z mamą przeprowadzam bardzo często. Ona twierdzi, że jestem beznadziejna, złośliwa i zła. Nie rozumie, że w dzisiejszych czasach, aby utrzymać status społeczny, tak należy postępować. Moja mama uważa, że skoro jest sławna to wie o życiu wszystko. Jednak bardzo się myli. Nie potrafiła mnie wychować, nigdy nie miała dla mnie czasu. Kiedy byłam mała, najważniejsza dla mniej była kariera, pieniądze i mój ojciec. To dla rodziców liczyło się najbardziej. Dziecko było tylko niewielkim dodatkiem, które można było od czasu do czasu zabrać na salony, by zyskać jeszcze większy rozgłos. Przecież słynna pani fotograf i pan reżyser pokazali światu swoje jedyne dziecko. Tacy utalentowani ludzie z pewnością doskonale wychowują swoją córeczkę. Nie, to nie prawda. Tak uważały tabloidy i ludzie z naszego otoczenia. Prawda była taka, że połowe swojego życia spędziłam z nianiami lub sama. Drugą połowę zajęły mi moje dwie najlepsze przyjaciółki - Adrianna i Patricia. Są dla mnie najważniejsze. Nasza przyjaźń również ma swoje korzyści. Dziewczyny, tak jak ja, pochodzą z bogatych domów, są rozpieszczone i mają wszystko, czego zapragną. Mimo wszystko jest to bardzo ważne. We trzy stanowimy w naszej szkole elitę. Każdy chodzący do tej szkoły co najmniej dwa miesiące wie, że należy uważać na to co się do nas mówi, co się przy nas robi i jak się zachowuje. Każdy nietakt skierowany na mnie lub moje przyjaciółki zazwyczaj źle się kończy dla tej osoby. Martha... - o tej dziewczynie nikt już nie pamięta. Dwa lata temu próbowała mi się przeciwstawić. Nie udało jej się, a ja w rewanżu zniszczyłam jej życie społeczne. Miałam ponieść za to konsekwencje, jednak rodzice bojąc się o swój wizerunek wpłacili odpowiednią kwotę odpowiednim ludziom. Tak już mam w życiu. Mimo, że mama z tatą nie mają dla mnie czasu, tygodniowo wpłacają mi na konto tysiąc funtów, pozwalają na wszystko i tolerują moje wybryki oraz wykroczenia. Nigdy nie dostałam kary. Być może to jest powodem tego, że teraz moi rodzice nie radzą sobie z moim zachowaniem. Moje zachowania, humorki i zachcianki niejednokrotnie spowodowały wiele spekulacji na temat rodziny Christy. Mama z tatą chcą być surowi i stanowczy, jednak nie potrafią. Zbyt łatwo mi ulegają i odpuszczają wszystkie winy. Nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób wychowali egoistyczną, bezwzględną i złą gwiazdkę. Tak, to ja. Megan Christy.

wtorek, 12 lutego 2013

Bohaterowie


Megan Christy

Osiemnastolatka mieszkająca w najbogatszej dzielnicy Londynu. Jej ojciec - Stephen Christy jest znanym i cenionym reżyserem filmowym, a matka - Angelina Christy-Meyer zajmuje się fotografią. Megan jest rozpieszczoną, chodzącą do prywatnej szkoły nastolatką. Nie liczy się ze zdaniem innych, jest wredna, złośliwa i bezwzględna. Zawsze musi postawić na swoim, nie zważając na konsekwencje. Ma dwie najlepsze przyjaciółki, razem z którymi trenuje tenisa.  Najbliżsi wołają na nią Meg, Megi lub Christina.






Patricia Vassey

Osiemnastoletnia dziewczyna wychowana z bogatego domu. Matka Patrici - Sandra Vassey jest jedną z najlepszych brytyjskich aktorek, a ojciec - Simon Vassey ma wytwórnię płytową. Dziewczyna, podobnie jak Megan jest bardzo rozpieszczona. Nie toleruje sprzeciwów, jest wredna, egoistyczna i bezczelna. Jej pasją są tenis i zakupy. 




Adrianna Arms

Ma osiemnaście lat i przyjaźni się z Megan oraz Patricią. Razem z przyjaciółkami uczęszcza do prywatnej szkoły. Jej tata współpracuje ze Stephenem Christy zapewniając ogromny dochód rodzinie. Matka Adrianny zajmuje się projektowaniem wnętrz. Dziewczyna odziedziczyła po niej pasję i ogromny talent. W przyszłości chciałaby zostać aktorką. Bywa złośliwa i irytująca, jednak mimo to bardzo wrażliwa na cudzą krzywdę. Różni się od Megan i Patrici, co denerwuje jej przyjaciółki. Przyjaciele i rodzina wołają na nią Adrian, Ad, Adi.




One Direction

Brytyjsko-Irlandzki zespół. W jego skład wchodzą: (od lewej) Louis Tomlinson (Lou, Tommo), Niall Horan (Nialler), Zayn Malik (Zay, Malik), Liam Payne (Daddy, Li), Harry Styles (Hazza, Styles).




Mandy Clarke

Ma osiemnaście lat i chodzi do tej samej szkoły, co Megan. Za sprawą tej dziewczyny, jest prześladowana. Jest miła, uprzejma i dobrze wychowana. Jej skromność i nieśmiałość utrudniają zawieranie nowych znajomości.
Kiedy Megan wprowadza się do niej, między dziewczynami pojawia się przyjaźń, która, jak się okazuje, będzie trwać bardzo, bardzo długo.

Pojawiający się nowi bohaterowie będą dodawani w tym rozdziale na bierząco.




Powitanie

Witam! To mój drugi blog, poprzedni znajdziecie po tym linkiem, na którego również serdecznie zapraszam. Co mam powiedzieć na temat tego? Napewno postaram się go bardziej dopracować. Będą pojawiały się zdjęcia, których na WTFICDE brakuje, rozdziały będą zawierały więcej opisów, będą mam nadzieję dłuższe i ciekawsze. Przynajmniej takie są plany, jak wyjdzie - zobaczymy. Jeśli macie jakieś uwagi, zastrzeżenia, pomysły, to piszczcie w komentarzach pod tym postem. Zachęcam również do dodawania do obserwatorów. Postanowiłam również zastosować znaną już chyba zasadę: CZYTASZ - KOMENTUJESZ. No to chyba będzie tyle. Następny post pojawi się zapewne niedługo i będzie on przedstawiał bohaterów.
Pozdrawiam Oll. ♥