ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ KAMIE! :*
Miłego czytania. xx
- Megan? - dziewczynę wyraźnie zdziwił mój widok. - Co Ty tu robisz?
- Mam prośbę... Mogłabym się u Ciebie zatrzymać na kilka dni?
- Co się stało? Wejdź do środka. - dziewczyna pomogła mi wnieść walizki do domu i zaprosiła do salonu. - Chcesz coś do picia? Herbaty Ci zrobię.
- Byłabym wdzięczna.
Siedziałam na starej, brązowej, zniszczonej kanapie. Wokół mnie, na ścianach widniało wiele zdjęć. Ukazana była na nich mała dziewczynka w okularach przytulona do dorosłej blondynki. Na kolejnym ta sama dziewczynka z brodatym mężczyzną. A na innym zdjęciu pozowała cała trójka. Jak się domyśliłam, była to Mandy z rodzicami.
- Proszę. - dziewczyna podała mi kubek z gorącą herbatą siadając naprzeciw mnie. - Co się stało?
- Przepraszam, że Cię nachodzę.
- Nie przepraszaj, tylko opowiadaj. Wszystko od początku.
- No więc wczoraj zorganizowałam imprezę. Zapewne o niej słyszałaś. Wykorzystałam moment nieobecności rodziców. Załatwiłam alkohol, papierosy, narkotyki. Przyszli goście, zabawa była bardzo udana. W pewnym momencie urwał mi się film. Obudziłam się dopiero rano. Dokładniej to obudzili mnie moi wściekli rodzice. Wrócili szybciej z Australii. Kiedy zobaczyli zdemolowany dom wyrzucili mnie. A ja zostałam sama. Chciałam iść do Patrici lub Adrianny, ale żadnej z nich nie zastałam. Nie mam się gdzie podziać, więc pomyślałam o Tobie. Wiem, że mnie nienawidzisz, po tym co Ci kiedyś zrobiłam. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę. Ale jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc. Kilka dni. Proszę. - łzy zaczęły spływać po moich policzkach,
- Megan, nie wiem, co powiedzieć. Rozumiem, że znalazłaś się w bardzo trudnej sytuacji. Ale przepraszam, że to powiem, sama jesteś sobie winna. Ale dobrze, zgadzam się. Porozmawiam z rodzicami, kiedy tylko wrócą od ciotki. Napewno się zgodzą. Jeśli w ten sposób mogę Ci pomóc, to nie ma problemu. - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło.
- Naprawdę? Mandy, dziękuję! - przytuliłam dziewczynę.
- Nie ma sprawy. Lubię pomagać.
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam co zrobić. Przeprosić Clarke za to, jak ją traktowałam, czy może puścić w zapomnienie? A co jeśli jej rodzice nie zgodzą przyjąć mnie pod swój dach? Co wtedy zrobię? Gdzie pójdę? Jak będę żyć? Te myśli doprowadzały mnie do szału. Na szczęście ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
- Mandy, wróciliśmy! - usłyszałam damski głos. Moja towarzyszka pośpiesznie wstała z kanapy i ruszyła w stronę rodziców.
- Mamy gościa... - powiedziała niepewnie.
Spojrzałam w stronę korytarza. Stała tam blondynka, na oko miała czterdzieści lat i postawny, nieci grubawy mężczyzna z okularach.
- Dzień Dobry... - zaczęłam niepewnie wstając z sofy. - Nazywam się Megan Christy.
- Witam, miło nam. Co Cię do nas sprowadza? - zapytała zdziwiona pani Clarke.
- Mamo, tato, posłuchajcie. Megan popełniła błąd zeszłego wieczoru, za który rodzice wyrzucili ją z domu. Nie miała się gdzie podziać, przyjaciółki ją wystawiły. Przyszła do mnie prosić o pomoc. Czy może się zatrzymać u nas kilka dni? - Mandy wytłumaczyła rodzicom zaistniałą sytuację.
- Kilka dni? - zdziwił się ojciec dziewczyny. - Jak Wy to sobie wyobrażacie?! - słysząc słowa wypowiedziane przez mężczyznę posmutniałam. Straciłam jakiekolwiek nadzieje na lepsze jutro. - A co dalej? Mandy, Megan nie ma domu, a Ty chcesz ją zatrzymać tutaj tylko na kilka dni? - uśmiechnęłam się słysząc to co mówi. - Panno Christy, możesz u nas zostać tyle ile potrzeba. Nie istotne, czy będzie to jeden dzień, miesiąc czy rok. Naprawdę. To miłe, że przyszłaś do nas ze swoim problemem i nam zaufałaś.
- Tak, będzie nam bardzo miło, móc pomóc Tobie, Megan. - dodała pani Clarke. - Chodź, pokażę Ci pokój.
Byłam bardzo szczęśliwa i wdzięczna rodzicom Mandy. Bardzo mi pomogli. Bałam się, że będę musiała spać na ulicy. Jednak znaleźli się ludzie tak wielkoduszni jak rodzina Clarke.
- Tutaj będziesz spała. Rozpakuj walizki. Ubrania możesz poukładać w szafie. Ja natomiast pójdę po czystą pościel dla Ciebie.
Po chwili kobieta wróciła z pościelą. Pomogła mi ją ubrać, z racji tego, że dawniej miałam od tego gosposię.
- Za pół godziny możesz zejść na dół na kolację. - uśmiechnęła się ciepło i opuściła mój pokój. Ja w tym czasie zajęłam się rozpakowywanie ubrań do szafy. Zauważyłam, że rodzice nie spakowali mi wszystkiego, co oznacza, że będę musiała do nich pójść w najbliższym czasie. Musze również odebrać samochód, żeby mieć czym poruszać się po mieście. Przecież mimo wszystko muszę nadal zachowywać klasę.
Po upływie trzydziestu minut zeszłam na dół, na kolację. Po drodze spotkałam Mandy.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Nie dziękuj. Nie masz za co.
- Mam, uratowałaś mi życie.
- Eh, to nic wielkiego. - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło.
Kolację zjedliśmy w dość miłym towarzystwie. Rodzice Mandy wypytywali mnie o przyczynę wyrzucenia z domu. Opowiadałam im wszystko dokładnie. W pewnym momencie ich ciągłe pytania zaczęły mnie irytować, ale musiałam udawać miłą. Postanowiłam, że pomieszkam z nimi trochę. Będę starała się być uprzejma, choć mogę mieć z tym pewien problem. Nie należę do osób przyjaznych, a Mandy nie lubię w szczególności. Mam jednak talent aktorski, więc uda mi się udawać, że lubię rodzinę Clarke. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że będę musiała ukrywać fakt, iż z nimi mieszkam. To takie wstydliwe. Taka bogata, ładna i zdolna Megan mieszka u takiej niczym nie wyróżniającej się, nie lubianej Mandy. Mam tylko nadzieję, że nikt z mojego otoczenia nie dowie się o tym. A już w szczególności prasa. Tabloidy lubią o mnie pisać. Szczerze mówiąc sama nie wiem dlaczego. Przecież to moi rodzice są sławni, nie ja.
Po zjedzonym posiłku udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i ubrałam piżamę. Gotowa do spania wróciłam do swojego tymczasowego pokoju. Zastałam tam Mandy. Siedziała na łóżku i czekała na mnie.
- Czego chcesz? - odparłam swoim codziennym, złośliwym głosem. Kiedy zauważyłam to, natychmiast się poprawiłam. - Przepraszam, coś się stało?
- Chciałam tylko ustalić pewne szczegóły związane ze szkołą. Jutro poniedziałek.
- No tak, zapomniałam. Posłuchaj, jak narazie nie mam samochodu, został w moim garażu.
- Ja jeżdżę autobusem.
- Cz-czym? - zająkałam się przerażona.
- Autobusem. - odpowiedziała rozbawiona dziewczyna. - Nie martw się, wiele osób korzysta z tego środka transportu. To co, chcesz jechać ze mną, czy wolisz nie przyznawać się, że się znamy?
- Z miłą chęcią pojadę z Tobą tym autosem.
- Autobusem. - poprawiła mnie.
- No tak. Jakoś sobie poradzę. Idź już. Jestem zmęczona.
- Dobrze, w takim razie dobranoc.
- Dobranoc. - posłałam dziewczynie udawany ciepły uśmiech i położyłam się do łóżka. Już po chwili zasnęłam, wymęczona wrażeniami minionego dnia.
* następnego dnia rano*
Obudził mnie dźwięk budzika. Niechętnie wstałam z łóżka. Rozejrzałam się po pokoju. Poznałam to miejsce. Dokładnie pamiętam wydarzenia poprzedniego dnia. Huczną imprezę, wizyta rodziców i wyrzucenie mnie z domu. Wiele osób załamałoby się na moim miejscu, ale nie ja. Przyzwyczaiłam się, że rodziców nigdy przy mnie nie ma, zawsze jestem sama. Skazana na siebie, sama muszę sobie radzić z problemami. Tak jest teraz. Zmieniło się jedynie moje miejsce zamieszkania i brak służby. Trochę przerażające, że nie mam już zapewnionych luksusów, ale to tylko chwilowe.
Założyłam ubrania wyjęte z szafy. Wybrałam czarny, luźny top, skórzane, obcisłe leginsy, czarne buty i tego samego koloru, skórzaną kurtkę z kożuchem. Postanowiłam stonować barwy w jeden kolor - czarny. Ubrałam się i nałożyłam delikatny makijaż. Do torby spakowałam potrzebne rzeczy i gotowa zeszłam na dół, do kuchni.
W kuchni zastałam jedynie Mandy. Dziewczyna szykowała akurat kanapki. Przygotowała również dla mnie. Zjadłyśmy śniadanie i wyruszłyśmy na przystanek. Po upływie piętnastu minut stałyśmy już przy wejściu do szkoły.
- Spotkamy się potem. - powiedziałam krótko do Clarke, po czym szybkim krokiem odeszłam.
Weszłam do budynki i skierowałam się w stronę swojej szafki. Po drodze czułam na sobie wzrok innych uczniów. Mówili o mnie, obgadywali mnie. Czułam to. Przy szafkach, tak jak się spodziewałam dostrzegłam Patricię i Adrian.
- Dziewczyny! - uśmiechnęłam się na ich widok, one jednak zareagowały zdziwieniem:
- Megan?
- Oto ja, we własnej osobie. Gdzie wczoraj byłyście? Potrzebowałam Was.
- Na pokazie. Wiemy o wszystkim. Nie musisz opowiadać. - powiedziała krótko Adrian.
Rozmawiałam jeszcze chwilę z przyjaciółkami. Nie powiedziałam im u kogo obecnie mieszkam. Chciałam oszczędzić sobie niepotrzebnych komentarzy. Kiedy zadzwonił dzwonek udałyśmy się do sali na lekcję, którą prowadzi pan Matthew.
*następnego dnia*
Nadal nikomu nie powiedziałam, że mieszkam u Mandy Clarke i ją znam. Chciałam uniknąć niepotrzebnych ataków i obgadywania mojej osoby. Lubię być chwalona, a nie poniżana.
Nadeszła pora lunchu. Wszyscy uczniowie LPHS* udali się na stołówkę. Ja szłam oczywiście z moimi przyjaciółkami omijając resztę osób. W pewnym momencie zobaczyłam jak grupka ludzi naśmiewa się z Mandy. Zastanawiałam się co zrobić. Postanowiłam udawać, że nie widzę zaistniałej sytuacji. Jeszcze ja zostałabym niepotrzebnie zaatakowana.
Usiadłam z Pat i Adrian przy naszym stoliku i rozmawiałyśmy. Przyjaciółki cały czas próbowały dowiedzieć się, gdzie mieszkam. Przyparły mnie do muru, więc skłamałam, że zatrzymałam się w hotelu. Na szczęście uwierzyły.
*LPHS-London Prestige High School
CZYTASZ - KOMENTUJESZ
Marny ten rozdział. Ehh, może chociaż Wam się spodoba. Oceńcie sami. Proszę o komentarze, przecież to tak niewiele. Tylko kilka kliknięć.
Następny rozdział pojawi się może za tydzień, może później. Zobaczę, jak znajdę czas. To zależy również od Was, pamiętajcie!
Pozdrawiam. ♥
DZIĘKUJĘ ZA DEDYKACJĘ ;** <33 Kochana jesteś :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest THE BEST !! Tylko troszkę szkoda, że taki krótki. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie dłuższy :)
Dręczy mnie jeszcze pytanie "Kiedy pojawi się 1D?" No bo się pojawi, no nie.? ;>
Czekam na nexta.!
Ludzie spinać pośladki (żeby nie powiedzieć brzydko) i dodawać te komentarze.!
I Love You, Oll <33