środa, 20 lutego 2013

Rozdział Pierwszy.

Piątek, pora lunchu, stołówka. To tutaj zazwyczaj można spotkać najwięcej uczniów. Wszyscy ze szkoły London Prestige High School zbierają się o tej porze w jednym miejscu chcąc zjeść drugie śniadanie, napić się i porozmawiać. Odpowiednia pora, by ogłosić jutrzejszą imprezę w moim domu zorganizowaną przeze mnie.
Razem z Patricią i Adrian weszłyśmy do pomieszczenia. Niewiele różni się ono od tych, które ukazywane są w amerykańskich filmach. Biało-seledynowe ściany ozdobione są wieloma zdjęciami z życia naszej szkoły, obrazami niektórych uczniów, między innymi Mandy Clarke. Jest ulubienicą nauczycieli, ciągle się uczy i zawsze ma najwyższą średnią w szkole. W swojej szafie ma dwa sweterki - niebiesko-biały w kratkę i czerwono-biały w kratkę, dwie długie spódnice przed kostki, jedną parę balerin i stary, wyblakły top z falbankami na piersi. Mandy zawsze włosy ma związane w eleganckiego koka, nosi okrągłe okulary i nie używa kosmetyków. Nigdy nie miała pomalowanych rzęs, paznokci, czy choćby błyszczyka na ustach. Dla tej dziewczyny najważniejsze jest wykształcenie. Nie ma przyjaciół, każdy się z niej śmieje. Ja z moimi przyjaciółkami kilka miesięcy temu dałyśmy sobie z nią spokój. Clarke i tak ma trudno w życiu.
Razem z Pat i Ad usiadłyśmy na nasze stałe miejsce. Stolik na samym środku stołówki różniący się kolorystycznie od innych - białych. Nasz był koloru szarego, do niego dostawione były czarno-białe, miękkie krzesła. Jedząc wegetariańską sałatkę czekałam na ciszę. Kiedy wszyscy umilkli wykorzystałam moment. Wstałam z miejsca i stanęłam na krześle.



- Cisza! Słuchać, co mam Wam do powiedzenia! - uniosłam głos kierując na siebie wzrok uczniów. - Jutro o godzinie 20 organizuję imprezę. Jest to "półotwarta" impreza, mogą przyjść prawie wszyscy. Zainteresowani niech się do mnie zgłoszą po lunchu. Ja także rozdam zaproszenia dla gości, którzy mają pojawić się obowiązkowo. - po skończonej przemowie wróciłam do poprzedniej czynności.
- Dobry pomysł z tą imprezą. - uśmiechnęła się Patricia.
- Tak, dobry. A co z rodzicami? - dodała Adrianna.
- Rodzice dzisiaj wyjeżdżają, bo ojciec ma jutro wieczorem galę w Australi. Nie będzie ich do poniedziałku. Gospośka ma jutro wolne, a z ochrony ma przyjść Sam. On mi pozwoli na imprezę.
- Pomożemy Ci w przygotowaniach.
- Tak, przyda mi się Wasza pomoc. - zadzwonił dzwonek, więc razem z przyjaciółkami ruszyłyśmy w stronę klasy od zajęć psychologi. - Po lekcjach musimy jechać na zakupy. Trzeba znaleźć jakieś ubrania. D&G wydali nową kolekcję, więc pojedziemy zobaczyć co tam mają.
- Jasne, musimy. - odpowiedziały cicho przyjaciółki kończąc przy tym rozmowę.
Idąc korytarzem czułam na sobie przerażony wzrok innych uczniów. Patrząc na nich widzę w oczach zazdrość. Te ofiary losu nie dorównują mi do pięt. Nędzne, oklepane ubrania z najtańszych sklepów, zniszczone włosy i brzydkie twarze. Na to musiałam patrzeć codziennie, jednak ten widok dawał mi satysfakcję. Świadomość, że jestem od nich sto razy lepsza jest niebiańska. Uwielbiam ten stan.

* 45 minut później *

- To na dzisiaj koniec. Mam nadzieję, że z tej lekcji wyniesiecie pewne nauki i zrozumiecie na czym polega prawdziwe szczęście. - wypowiadając te słowa, pan Matthew swój wzrok skierował na mnie i moje przyjaciółki. Zignorowałam to. Przeglądałam właśnie swojego twittera na moim iPhonie 5 z dodatkami diamentów Swarovskiego. - To tyle. Do widzenia, widzimy się po weekendzie.

- Nienawidzę Matthewa. - oburzyła się Pat. - Widziałyście jak się na nas patrzał?!
- Tak, widziałam. To takie żałosnee. - przeciągnęła Adrian.
- Zamknijcie się już! Bierzcie ulotki i rozdajcie je odpowiednim osobom. - uniosłam głos wręczając przyjaciółkom stos ulotek i listę oczekiwanych gości.
- A Ty co będziesz robić? - Adrian złapała się pod boki próbując być poważną. - My mamy za Ciebie odwalać całą robotę? - słowa przyjaciółki zadziałały na mnie jak płachta na byka. Dobrze wie, że sprzeciwiając mi się, sprawia sobie tylko niepotrzebnych problemów. 
- Przeszkadza Ci coś? - przybliżyłam się do niej na niebezpieczną odległość. Rękę gotową miałam do ataku.
- Ej, ej, dziewczyny. Ludzie patrzą, uspokójcie się. - Patricia zdecydowanym ruchem wstąpiła między nas, próbując rozładować napięcie.
- Róbcie co kazałam, ja muszę coś załatwić. Już! - po tych słowach ruszyłam w stronę szafki numer 95. Należy ona do niejakiego Simona Stanleya. Niebieskooki brunet chodzi do równoległej klasy. Spotykałam się z nim przez pół roku, jednak stwierdził, że swoim charakterem mogę zniszczyć każdego, a on nie chce stać się moją ofiarą. 
- Stanley, podejdź tu, musimy pogadać. - kolegów Simona rozbawiły moje słowa, ponieważ zaczęli się śmiać. - Co Was bawi przygłupy? Chyba to, że Wasz kolega się mnie boi.
- Uważaj na słowa, gwiazdeczko. - powiedział niebieskooki. Złapał mnie za rękę i pociągnął.
- Ała, uważaj! - wyrwałam mu się.
- Chciałaś pogadać, a ja nie będę z Tobą rozmawiał na środku korytarza. Idziemy w bardziej ustronne miejsce.
Po upływie minuty staliśmy już oko w oko oparci o ścianę.
- Robię imprezę... - zaczęłam niepewnie, jednak Simon mi przerwał.
- Wszyscy wiedzą, że robisz imprezę.
- Nie przerywaj mi! - chłopak podniósł ręce w górę dając mi przy tym do zrozumienia, abym kontynuowała. - Jak chcesz, to możesz wpaść. Będzie alkohol, papierosy, dobre towarzystwo, muzyka. Przyjdź o 20. Będę czekała. - chcąc wrócić do przyjaciółek odwróciłam się od chłopaka i zaczęłam iść w stronę swojej szafki.
- Princesso, zaczekaj. - Stanley złapał mnie za rękę zmuszając do tego, bym się odwróciła. - Wcale nie powiedziałem, że przyjdę.
- Nie chcesz pojawić się na takiej prestiżowej imprezie i rozsławnić tą swoją śliczną buźkę? - uniosłam prawą brew do góry ze zdziwnienia.
- Nie, sława tylko Ciebie interesuje. Jak dla mnie jest zbyt sztuczna i idealna.
- To co, będziesz jutro, czy nie? - zignorowałam wypowiedź chłopaka, próbując uzyskać od niego oczekiwaną odpowiedź.
- Tak, będę. - odpowiedział obojętnie.
- Dobra, a teraz idź już, bo wstyd mi robisz.
Wróciłam do przyjaciółek, które skończyły rozdawać ulotki. Stały pod szafkami i rozmawiały.

- To co, jedziemy na zakupy? - zapytałam zabierając z szafki najpotrzebniejsze rzeczy.
- Tak, jedziemy. - po odpowiedzi przyjaciółek ruszyłyśmy do mojego samochodu.


W trakcie drogi rozmowa z dziewczynami dotyczyła jutrzejszej imprezy. Ustalałyśmy jak wystroić dom, co kupić i jakie zastosować zasady. Patricia jak zwykle dostała "olśnienia". Jej wizja rozśmieszyła zarówno mnie, jak i Adrian. Jadąc samochodem w radiu zaczęła lecieć piosenka słynnego brytyjsko-irlandzkiego boysbandu - One Direction - "Kiss You". Bardzo lubię tą piosenkę, dlatego też zaczęłam ją śpiewać. Pat i Ad po chwili dołączyły do mnie. Mijający nas kierowcy i przechodnie dziwnie się na nas patrzyli, jednak na każdy ich gest odpowiadałam wystawieniem środkowego palca. Jest to jeden z moich znaków rozpoznawczych. Kiedy dojechałyśmy już do Oxford Street była godzina 16. Pośpiesznie wyszłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w stronę najbliższego sklepu. Pierwszym przystankiem była oczywiście moja ulubiona D&G. Wchodząc do środka zostałam przywitana przez cały personel sklepu. Pracownicy tego salonu bardzo lubią i szanują moja osobę. Moje częste i drogie zakupy tutaj dają im duże zyski.
- Witam Panienki. Czego dzisiaj szukamy? - podeszła do nas Christina - dziewiętnastoletnia pracownica salonu. Ma ona do mnie, Ad i Patricii szczególny szacunek. Na początku jej kariery zdenerwowała mnie i pokłóciłyśmy się. Przez pewien czas unikała mnie jak ognia, jednak zrozumiała, że bardziej opłacalne dla niej będzie podlizywanie się mi i usługiwanie.
- Odpowiednich ubrań na jutrzejszą imprezę. - odpowiedziałam dumnie.
- Mam coś dla Was z najnowszej kolekcji. Chodźcie. - Christina wskazała gestem ręki, żebyśmy poszły za nią.
- Już nie mogę się doczekać. - zapiszczała podekscytowana Patricia.
- Ja też. Chociaż nie wiem, czy starczy mi pieniędzy, bo kilka dni temu oddałam 5000 funtów na schronisko. - dodała Adrianna.
- Głupia jesteś, po co im te pieniądze? Te psy i tak zdechną. - zdenerwowała mnie hojność Ad. Jeśli nie ma na co wydawać pieniędzy, to niech pójdzie na zakupy lub wynajmie służbę. Nie lubię jak ona tak się zachowuje.
- Oto ubrania dla Megan. - Christina podała mi zestaw ubrań. - Mam nadzieję, że Ci się spodobają.
Wzięłam od kobiety ubrania i poszłam do przymierzalni. Założyłam je i wyszłam pokazać się przyjaciółką. One stały już w ciuchach przygotowanych przez Chris. Adrian miała na sobie to, a Pat to.
- Ładnie wyglądasz, Megan. - przyjaciółki pochwaliły mój wygląd.
- Wiem, dlatego to biorę. Wam również proponuję kupić te ubrania. - powiedziałam, po czym wróciłam do przymierzalni, by się przebrać. Następnie udałam się do kasy, by zapłacić za ubrania.
Po zakupach razem z Adrian i Patricią udałyśmy się do Starbucksa. Zamówiłam sobie karmelowe 
Frappuccino, a przyjaciółki po gorącej czekoladzie. Rozkoszując się smakiem napoju rozmawiałyśmy o zbliżających się wakacjach. Moi rodzice mają zaplanowany wyjazd na Hawaje, gdzie z chęcią bym pojechała. Rozmowę przerwał nam paparazzi, który zaczął robić nam zdjęcia. Stanął dwa metry od naszego stolika i fotografował. Starałam się go ignorować, ale mężczyzna był zbyt natarczywy. Zirytowana odeszłam od stolika i ruszyłam w jego stronę. Przyjaciółki patrzały na mnie z przerażeniem, ponieważ wiedziały co zaraz zrobię. 
- Spierdalaj stąd! - powiedziałam.
- Wulgarna Megan Christy. No, no. Tego jeszcze nie było. - jego chytry i bezczelny uśmieszek rozwścieczył mnie. Rzuciłam się na mężczyznę bijąc pięściami po twarzy. Zrzuciłam jego aparat na ziemię i rozdeptałam nogą. Ponownie przeniosłam się na paparazzi. Zaczęłam go kopać i pluć na niego. Przyjaciółki próbowały mnie uspokoić, jednak niewiele to dało. Po kilku minutach zjawiła się ochrona, która wyprowadziła mnie z lokalu. Wyglądałam okropnie.
- Megan, co w Ciebie wstąpiło? - krzyczały dziewczyny.
- Kretyn! - ponownie spojrzałam na mężczyznę.
- Meg, spokojnie! - złapała mnie za ramiona Patricia.
- Wiesz, że będziesz miała kłopoty? - zapytała zmartwiona Adrianna.
- Dam radę, starzy wpłacą kaucję. Chodźcie stąd. Wracamy do domu. - powiedziałam, po czym wsiadłam do samochodu.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
Takim więc sposobem mamy rozdział numer jeden. Mam nadzieję, że Wam się podoba, zachęcam do komentowania, dodawania do obserwatorów i polecania znajomym. Pozdrawiam, następny rozdział pojawi się zapewnie niebawem.
Oll.♥


2 komentarze: